To tak w oczekiwaniu na Nowy Rok ;]
czwartek, 31 grudnia 2015
104. Sylwester
To tak w oczekiwaniu na Nowy Rok ;]
103. Krótki rachunek sumienia
środa, 25 listopada 2015
wtorek, 24 listopada 2015
101. Spadek
poniedziałek, 9 listopada 2015
100. Nerwowe oczekiwanie
Tak dawno nie brałem podręcznika do japońskiego, że stęskniłem się za tym językiem. Chcę dalej pogłębiać wiedzę z tego języka, ale będę musiał zacząć od przejrzenia wszystkiego od początku i przećwiczyć hiraganę, katakanę i pierwsze 15 kanji, które już umiałem, ale co nieco wyleciało z głowy <za długą przerwę miałem>. Wszystko przez stres życia codziennego, najpierw sytuacja w domu, a teraz z pracą. W piątek byliśmy zawieźć CV Małżera do agencji, przez którą moja firma będzie zatrudniać i teraz czekamy na wieści. Miejmy nadzieję, że będzie wiadomo do końca tego tygodnia co i jak.
środa, 4 listopada 2015
99. Środa
Dni tymczasem coraz krótsze, dziś wracając do domu z pracy praktycznie wracałem już po ciemku.
Jest to jednak o tyle zbawienne, że w takich chwilach mam większe natchnienie do tworzenia.
Właśnie o tym chciałem nadmienić; wczoraj oglądając pierwszy odcinek czwartej już serii American Horror Story, doznałem przebłysku olśnienia na nowe opowiadanie z Mattem Bomerem w roli niemalże pierwszoplanowej. Uwielbiam tego aktora. Zatem, jak to mówią, pióro w dłoń i do dzieła!
sobota, 24 października 2015
98. Sobota nie taka, jak planowałem
Ech, szkoda, że wszystkie imprezy muszą akurat tutaj się odbywać, jakby kurwa nie mogły być u któregoś z tych kolesi...
piątek, 23 października 2015
97. Piątek
W pracy dzisiaj luz, koleżanka A. dziś była po raz ostatni, od wtorku ma inną pracę, a szkoda, bo bardzo ją polubiłem. Pół roku pracowała i jak mówiła polubiła tę pracę, ale dostałą lepszą ofertę bardziej w jej zawodzie, w księgowości. życzę jej powodzenia w nowym miejscu, mam nadzieję, że trafi na równie fajną ekipę, jaka jest u nas w teamie ;]
czwartek, 22 października 2015
96. Czwartek
Godzina 18:45, za oknami ciemność, to samo w głowie dzisiaj - ciemność i pustka. Muza dzisiaj miała wychodne i nie zajrzała do mnie, dziwka jedna. Termin goni, a od wtorku nic się nie posunęło do przodu.
Zdarza się. Stephen King radzi, by ustalić sobie określone terminy, godziny, w których chce się tworzyć i twardo się nich trzymać, a wtedy na pewno przyjdzie taka, rozgości się i poczujemy roztaczający zapach cygara...
Taaaak...
Więc siedzę przed laptopem i nawołuję. Podam tutaj przykład mojej chwilowej niemocy:
"Okryłem go i zszedłem na dół. Wstawiłem pestki do piekarnika i włączyłem radio. Podszedłem na moment do okna i wyjrzałem.
I co zobaczyłem? Gunwo! nic nie zobaczyłem, a w głowie pustka".
poniedziałek, 19 października 2015
95. Poniedziałkowo
Tak siedzę, wgapiam się w ekran i buszuję czasami po internetach, sam nie wiem w poszukiwaniu czego.
Wziąłem się też wczoraj za czytanie biografii, poradnika Stephena Kinga, "Jak pisać. Pamiętnik rzemieślnika". Niby o pisaniu czasem nie ma nic, ale jednak jest, ukryte i tylko bacznie śledzące oko może to wychwycić. Stephena Kinga uwielbiam, cenię go i lubię jego twórczość. Doceniam, że potrafił siebie określić w jakich obszarach tematycznych chce się poruszać. Co się mnie tyczy, to jestem na etapie poszukiwań. Piszę, tworzę, ale nie mam jeszcze sprecyzowanego toru działania. Nie wiem, czy to źle, czy dobrze, niemniej jednak nie poddaję się, pisanie sprawia mi frajdę, nawet jeśli trafię na chwile niemożności i zatwardzenia pisarskiego. Chciałbym dojść do perfekcji i tworzyć wiele dzieł, które będą rozchwytywane, czytane. Warto coś po sobie zostawić, skoro dzieci mieć nie będę z wiadomych względów ;]
piątek, 16 października 2015
94. Dziwne sny
piątek, 2 października 2015
93. Z zakładu pisarza
Trochę już na tym świecie przeżyłem i wiem jedno, że do pisania, do robienia notatek używa tylko i wyłącznie kartek papieru i długopisów, czasem różnych kolorów, by oddzielić pomysły od notatek czy przemyśleń na temat fabuły i bohaterów.
Do pisania zatem używam standardowych programów biurowych - z przekory nie zdradzę nazwy ;]
A do robienia zapisków wszelakiej maści używam tradycyjnie kartek papieru.
Sam nie wiem skąd to zamiłowanie do tego trybu pracy, częściowo zapewne wyniesione ze studiów, gdzie jak wiadomo krążą wszędobylskie kserówki - na ćwiczenia, wykłady, to na nich robi się notatki, zapisuje to i owo i z nich się uczy. Poza tym, składam cześć poniekąd pisarzom i artystom z dawnych epok, gdzie obcowali w samotności z kałamarzem i kartką papieru na stole.
92. Długi weekend
W planach także klify :)
środa, 30 września 2015
91. Przeprowadzka
Siedzę właśnie i ćwiczę swój warsztat pisarski, popycham życie i emocje w mojego bohatera, a właściwie bohaterkę obecnie ;]
Naczytałem się już troszkę poradników, blogów, uwag na temat pisania, tworzenia i powiem tak, że zaczynam się czuć bardziej świadomym pisarzem - wiem, na razie czuję, że to górnolotne słowo, niemniej jednak zaczynam na nowo tworzyć, tym razem świadomiej, a nie tylko co mi myśli przyniosą w danej chwili, tzw. pisanie bez plany, na żywioł.
Jeżeli ktoś pragnie spróbować swoich sił w tej sztuce, polecam najpierw zaznajomić się z kilkoma podstawami pisania, na necie istnieje sporo pozycji, każdy w zasadzie może poczytać o tym. Ja obecnie studiuję stronkę www.spisekpisarzy.pl :)
Przez to wszystko zaczynam inaczej postrzegać świat i otaczających mnie ludzi. Barwy stają się intensywniejsze, dostrzegam każdy niuans, a w ludziach, tych obcych mijanych mnie na ulicy staram się przyporządkować jakąś historię. Całkiem fajne ćwiczenia umysłowe odkryłem dzięki temu.
A pamiętajmy, że najseksowniejszą częścią ciała jest właśnie nasz ludzki mózg :) Ćwiczmy go jak najwięcej.
niedziela, 27 września 2015
90. Wdrożone w czyn
Jeszcze nie wiem, jak dalej potoczy się ten projekt, ale jestem dobrej myśli, a najważniejsza to systematyczność. Mam wiele myśli, przemyśleń, obserwacji, chcę je jakoś uporządkować w postaci przelanych na elektroniczną kartkę słów. Na razie jeszcze raczkuję w tej domenie, jak również w wizualnej szacie graficznej bloga. Zastanowię się co i jak pozmieniać, by wyglądał przystępnie i nie odstraszał :)
piątek, 25 września 2015
89. Wdrażanie w czyn
88. Czas na jakieś postanowienia
Czas najwyższy chyba się sprecyzować co chcę w życiu osiągnąć i jakie cele do tego obrać. Przeglądam blogi i żałuję, ze tak zaniedbałem swój warsztat pisarki, w liceum szło mi całkiem nieźle, ale na studiach już zaczęło się sypać. Teraz pozostają mi tylko niezręczne próby stworzenia czegoś godnego. Wciąż próbuję porwać się na powieść, coś dlugodystansowego, a tymczasem widzę, że popełniam błąd, powinienem się skupić na mniejszych opowiadaniach, nowelach, czy też innych podobnych krótkich formach. I zacząć na nowo uczuć się tworzyć fabułę, napięcie i bohaterów. Plany na weekend zatem sprecyzowane, teraz czas na schematy, przemyślenia i ustalenie strategii.
środa, 23 września 2015
87. Kobiece chwile geja
Choruję od soboty, jakieś zarazki się mnie przyimały. Biorę leki i po pracy zakopuję się pod kołdrą i czytam. Naprawdę jestem wdzięczny za kindelka. Przerobiłem po raz kolejny gejowskie pozycje, Berek, Bierki, Chyba strzelę focha!, a teraz czytam Gej w wielkim mieście. I tak bardzo zapragnąłem poczuć się zdobywanym, zakochiwać się, w moim przypadku na nowo. Wyznałem Małżerowi w mailu , że tęsknię za nim i że cieszę się, że jest. I to prawda, cieszę się, że jest obok mnie. Nie jestem sam. Pragnę się wtulić w niego, czuć jego usta na swoim ciele, ręce nieśmiało obejmujace i poznające na nowo...Delikatnie i nie spiesząc się...
piątek, 18 września 2015
86. Wieczorne reminiscencje
I czuję, że nawet nie wiem, jak to ubrać w słowa wszystko to, co chciałbym wyrazić.
Taki już jestem, że zatracam się w przeszłości i nie potrafię do końca cieszyć się z chwili obecnej.
Tęsknię za naszym kocurkiem, Wejherem. Wniósł w moje życie nieposkładane i przeogromne pokłady miłości. I tak szybko musiał odejść, zasnął na moich kolanach, w czułych objęciach swego tati... Niewydolność nerek. Pod koniec już nie chciał jeść, pił tylko trochę, dawaliśmy mu zastrzyki, ale poziom kreatyniny był za wysoki, już nie było ratunku, tylko przedłużanie jego cierpienia. Trzeba było to zrobić. Ryczałem przed, ale tuliłem go i mówiłem do niego, dałem mu do zjedzenia prawdziwej szynki <uwielbiał mięsko, kurczaka, wędliny, wątróbki i inne>, a w drodze do weterynarza wziąłem go pod swoją kurtkę i na rękach niosłem. Wyglądał zza pazuchy i podziwiał świat. Ćwierkające ptaki, leżący śnieg <był koniec stycznia>...
A po wszystkim, kiedy wróciłem do domu, nie potrafiłem się odnaleźć, widok śpiworka, na którym zrobiliśmy mu spanie, miseczki, a najgorzej chyba było, jak chciałem wejść do łazienki, by posprzątać kuwetę. Po prostu nie mogłem, za każdą próbą otworzenia drzwi wpadałem w histerię, może nie histerię, ale w szloch na pewno. Nie pamiętam, czy w końcu to zrobiłem, czy czekałem, aż Małżer wróci z pracy. Sam nie potrafiłem się z tym ogarnąć i pogodzić. To było w okresie, kiedy po słynnej ulicy W w końcu zaczęło nam się układać, tak, jak powinno być od samego początku. Czułem wielką niesprawiedliwość, że zabiera się nam ,mi, kogoś, kogo pokochałem tak silnie i bezwarunkowo, że odcisnęło to na mnie ślad po dzień dzisiejszy. To tak, jakby rodzic stracił dziecko przedwcześnie...
Weterynarz poradziła nam zaopiekować się innym kotem. Nie by zastąpić, ale by złagodzić ból nieco i dać szansę innemu kociakowi na normalny, ciepły dom. I tak staliśmy się posiadaczami drugiego, również czarnego kocurka, Kleksa. Jest do tej pory, tyle że znowu boli mnie to, że nie jesteśmy razem. Ale jest, żyje u moich rodziców, ma tam również ciepło, miłość, spokój i zabawę - moi rodzice mają psa, suczkę, razem śpią, myją się, czasem poprztykają ;] Wiem, że jest tam bezpieczny i w dobrych rękach.
Cóż, włączył mi się dzisiaj kobiecy przełącznik, tak jakoś wyszło. Z góry przepraszam za smęty. Osobowość Navigateura jest dość złożona i.. osobliwa ;]
środa, 16 września 2015
sobota, 12 września 2015
84. Urodziny
Nie ma wielkiej imprezy, nie ma torta ze świeczką (choć były trójkątne croissanty z jabłkami i pączki z kolorową polewą), ale jest ta druga osoba obok, życzenia od rodziny i to mi wystarcza, wiedza, że mam obok siebie ludzi, których kocham i przez których jestem kochany.
A tymczasem mam swojego nauczyciela, który prowadzi mnie przez ten moment ;]
wtorek, 8 września 2015
83. Islamizacja Europy
Wkurwia mnie fakt, ze mamy przyjac zdrowych, silnych facetow, ktorzy na dzien dobry maja dostac socjala. Bedac w Ire normalny czlowiek musi przepracowac minimum dwa lata, by dostac cokolwiek, a taki leniwiec przyjezdza i dostaje na dzien dobry. Nie twierdze, ze wszyscy tacy sa, ale cos mi sie tutaj nie zgadza. Konflikty tam na wschodzie w tych pojebanych nacjach islamskich sa od zawsze, Syria, Irak, Afganistan, Libia.. Jakos nigdy wczesniej nie uciekali na taka skale, a konflikt jest ciagle taki sam, ciagle cos jest bombardowane, ktos umiera. Wydaje mi sie, ze ktos ich podjudzil, jak OBL kiedys. Mozliwe, ze sa wsrod tych ludzi normalni obywatele, co na porzyklad po przyjezdzie chca znalezc prace, pracowac, zarabiac i nie byc zaleznym od nikogo i nie brac kasy od Panstwa.. Ale w wiekszosci przypadkow bedzie tak, ze stana sie bezradni i niezaradni zyciowo, takie cipy, ktore sie kreca tylko i melanzuja gdzies dziwnie po katach.
Po prostu szlag mnie trafia, kiedy slysze teksty w stylu badzmy ludzmi, czlowieczenstwo, zrozumienie dla drugiego i takie tam bzdety. Ok, to zrozumcie, Panstwo, Politycy, najpierw Polakow, wswoich wlasnych obywateli, ktorzy kazdego dnia przezywaja katusze za co oplacic rachunki, ubrac dzieci i tym podobne. Sam mam rodziców, ktorzy maja dwie prace, a mimo to tak sobie kuleja, mama w sklepie i jezdiz po "szmatach", czyli firma podobna do Providenta, tata jako ochroniarz odrabia w firmie ochroniarskiej. Zadne kokosy, a jednak rzadko w domu bywaja, ciagle w pracy, by nadrobic i powiazac koniec z koncem. Zasilki sie nie naleza, bo sie okazuje, ze zarabiaja wprost wytwornie - jezeli dla kogos 1400, 1500 na dwie osoby dorosle i dwoje dzieci jest wytworne, to powinszowac wyobrazni.
Kolejna sprawa, mieszkania. Czytalem o problemach mieszkan socjalnych dla Polakow, sa niby braki i inne takie. mlodzi tez czekaja na wlasne M albo, jezeli maja zdolnosc i ich stac, biora kolosalne kredyty. A taki czarny, brodaty, mlody przyjedzie i ma dostac mieszkanie- moze nie luksus, ale ma miec dach nad glowa. I wkurwia mnie fakt, ze oni faktycznie leca po kase. Dlaczego wobec tego, jak inni zauwazyli, nie osiedlaja sie w pobliskich krajach, ktore byly/sa po drodze? Jakos wszystcy sie pchaja do Europy. Po co? Po lepsze zycie? Po kase, to na pewno..
Wiem, ja takze wyjechalem, jak sporo innych Polakow, ale my to zrobilismy w cywilizowany sposob i na swoj wlasny koszt, wiekszosc pracuje, malo jest na zasilkach. To te ciemne paciate i wschodnio islamskie kreatury zyja na socjalach i psuja nam reputacje.
Przyznam, ze cisnienie mi sie podnioslo, kawa nie potrzebna. Jezeli jestem w bledzie, niech mnie przekonaja zatem swoim zachowaniem. Powinni przygotowac zakazy i nakazy dla takich - po przyjezdzie do danego kraju, masz miesiac na znalezienie pracy, pokaz, ze na cos ciebie stac i ze potrafisz sie utrzymac. Nie? To , jak napisal Never, wy///aj.
Koniec.
piątek, 28 sierpnia 2015
82. Heh, kolejny weekend, końcówka sierpnia
Poza tym, lużne przemyślenia. Angel, ten nasz nowy chłopak z Wenezueli, pisałem o nim, że nie jest przystojniakiem, takim ciachem. Ale coś ma w sobie, to jeszcze chłopiec i to widać w jego oczach. Tak, ciemne włosy i ciemne, miodowe oczy. Jeżeli ktoś lubi, to mógłby się zakochać ;] Ale ja nie muszę, ja już mam swojego z ciemnymi włosami i miodowym spojrzeniu :) I bynajmniej nie jest to latynos żaden ;] Ale temperamentem i ciepłotą mogę o nim śmiało powiedzieć, tak to mój osobisty "latynos".
W pracy dzisiaj spokój, pracy wręcz zabrakło, więc staliśmy na dworze w ramach przerwy i sobie gadaliśmy, przerwa to przedłużyła nam się nieco, ale mamy spoko TL, nic nie mówi. Dobrze pracujemy to i nie ma się co czepiać.
Wpis jak zawsze miał być górnolotny, pompatyczny, poważny, w tonie jakim to czytam niektóre blogi, ale jak to często ostatnio bywa, wyszło jak wyszło. Sorry, taki mamy klimat ^^
Klimat w Irlandii faktycznie ostatnimi czasy chujowy, lato jak nie lato, pochmurno codziennie, deszcz popaduje, wieje. I nie zapowiada się na poprawę, a co najlepsze zbliża się jesień, więc będzie jeszcze gorzej i jeszcze więcej deszczu. Cóż, trzeba sobie będzie jakoś radzić.
piątek, 21 sierpnia 2015
81. Weekend
Po pracy pojechaliśmy na zakupy, wczoraj był mój payday, dostałem za 15 nadgodzin z lipca i sierpnia. Więc siedzimy i pijemy Jamesona, mamy cały 1 L, z colą i lodem, do przekąski oliwki, kabanoski i ogórki kiszone ;]
Te ogórki to może i typowo polski akcent, ale co poradzić, że w Mrozie mają zajebiste te ogórki?
Będąc przy temacie nas dwóch, chciałem tylko podzielić się przemyśleniem, że chyba zdaliśmy test, przeszliśmy w życiu niejedno, a mimo to po 6 latach, teraz 7, nadal jesteśmy ze sobą, kochamy się, a seks potrafi być zaskakujący. Czasami jest to szybkie zwalenie, szybkie dojście pod wpływem emocji, wiadomo, mężczyznami rządzi impuls, ale potrafimy siebie zaskakiwać.
W pracy szkolę obecnie Julię, jest z Węgier, ale mieszkała w Grecji, przyleciała tutaj do swojego faceta, który Niemcem i pracuje w branży IT. Więc jakoś się im żyje.
Julia jest spoko, super nam się dogaduje. W ogóle zauważyłem, że odkąd w maju/czerwcu odeszły od naszego teamu osoby i mamy trzy nowe osoby, to komunikacja w teamie uległa poprawieniu. I to mi się podoba.
poniedziałek, 3 sierpnia 2015
80. Navy SEAL
wtorek, 28 lipca 2015
79. Wtorek
Mnie tymczasem stres zjada, czekam i mam dobre myśli i trzymam kciuki, ale wolałbym, by juz było, pozytywnie, po wszystkim, by już to mieć za sobą i działać. Nie lubię takich okresów "przed"
poniedziałek, 27 lipca 2015
niedziela, 26 lipca 2015
76. Niedziela
Zjedliśmy przed chwilą śniadanie, dopijam kawę i przeglądam prasę. A reszta dnia chyba zarezerwowana będzie na czytanie i lenistwo - w taki deszcz na spacer się raczej nie wybieramy ;]
sobota, 25 lipca 2015
75. Leniwa sobota
Wracam dalej do seansów - topic: SEALs ;]
Chris Kyle, świetny snajper, niechaj spoczywa w pokoju
piątek, 17 lipca 2015
73. światełko w tunelu
poniedziałek, 6 lipca 2015
72. Powrót z urlopu
Zwierzaki wytarmosiłem, kocurka i suczkę, w zalewie się kąpałem w Kadynach, gdzie nota bene, zgubiłem swoją obrączkę. Smutno mi było, ale pocieszała mnie myśl, że to oznacza iż tam wrócę ;]
Pogoda mi dopisała, bo pierwsze dni były takie średnie, ale to dobrze bo miałem czas, by się zaaklimatyzować.
Ze znajomymi się nie widziałem, ale za to poświęciłem na maksa ten czas dla rodziny.
Przy okazji zaopatrzyłem nas w leki, siebie w spodnie i buty i inne rzeczy, a dodatkowo przywiozłem ze sobą warzywa z własnej działki, na polu u wujostwa na wsi mamy swój kawałek i tam rodzice hodują warzywa, szczypior, kapustę, ziemniaki, pora, ogórki, fasolę i takie tam inne :)
Najbardziej cieszyłem się z botwinki, której sporo przywiozłem, pokrojona już czeka w zamrażalniku, część pójdzie jutro na boćwinkę, a reszta w weekend na chłodnik..Mniam!
Przywiozłem też twarożek, swojskiego wyrobu, z mleka od krowy, bez konserwantów, ze szczypiorkiem zrobiłem i wcinam ;]
Dzisiejszy powrót do pracy był nieco dziki, nie za bardzo chciało mi się wstawać, to samo w pracy jak już dotarłem, okazało się, że w biurze zmiany, nowi ludzie, poprzestawiane miejsca, skaner, z mojego teamu też jedna laska odeszła. Więc same njusy dzisiaj. Na szczęście dzień jakoś minął. Plusem jest to, że mamy nadgodziny w tym tygodniu, nieobowiązkowe, dla tego kto chce. A kasa dodatkowa się przyda, czemu nie ;] Taki rodzaj napiwku kelnerskiego :D
Przypomniało mi się, że ktoś prosił o fotkę w szaliczku, więc spadam stąd, idę pstryknąć fotę, a potem zabieram się za japoński ;]