środa, 30 września 2015

91. Przeprowadzka

Przeprowadzka z pinga na blogspot była strzałem w dziesiątkę. Zdecydowanie blogger się nie wiesza, nie wariuje, ma więcej opcji, w tym graficznych, człowiek nie dostaje tutaj szału. Rzeczywiście, na początku trzeba troszkę czasu poświęcić na ustawienia, ale po pewnym czasie można się zaznajomić z fajnymi funkcjami prawdziwego bloga, pinger to wiocha jednak, choć poznałem tam sporo wartościowych ludzi.
Siedzę właśnie i ćwiczę swój warsztat pisarski, popycham życie i emocje w mojego bohatera, a właściwie bohaterkę obecnie ;]
Naczytałem się już troszkę poradników, blogów, uwag na temat pisania, tworzenia i powiem tak, że zaczynam się czuć bardziej świadomym pisarzem - wiem, na razie czuję, że to górnolotne słowo, niemniej jednak zaczynam na nowo tworzyć, tym razem świadomiej, a nie tylko co mi myśli przyniosą w danej chwili, tzw. pisanie bez plany, na żywioł.
Jeżeli ktoś pragnie spróbować swoich sił w tej sztuce, polecam najpierw zaznajomić się z kilkoma podstawami pisania, na necie istnieje sporo pozycji, każdy w zasadzie może poczytać o tym. Ja obecnie studiuję stronkę www.spisekpisarzy.pl  :)
Przez to wszystko zaczynam inaczej postrzegać świat i otaczających mnie ludzi. Barwy stają się intensywniejsze, dostrzegam każdy niuans, a w ludziach, tych obcych mijanych mnie na ulicy staram się przyporządkować jakąś historię. Całkiem fajne ćwiczenia umysłowe odkryłem dzięki temu.
A pamiętajmy, że najseksowniejszą częścią ciała jest właśnie nasz ludzki mózg :) Ćwiczmy go jak najwięcej.



niedziela, 27 września 2015

90. Wdrożone w czyn

Jak rzekłem, tak uczyniłem. Stworzyłem nowego bloga, gdzie będę stopniowo dodawał opowiadania.
Jeszcze nie wiem, jak dalej potoczy się ten projekt, ale jestem dobrej myśli, a najważniejsza to systematyczność. Mam wiele myśli, przemyśleń, obserwacji, chcę je jakoś uporządkować w postaci przelanych na elektroniczną kartkę słów. Na razie jeszcze raczkuję w tej domenie, jak również w wizualnej szacie graficznej bloga. Zastanowię się co i jak pozmieniać, by wyglądał przystępnie i nie odstraszał :)




piątek, 25 września 2015

89. Wdrażanie w czyn

Postanowienia z poprzedniego wpisu postanowiłem wprowadzić w czyn. Pierwsze co, to założyłem nowego bloga, samo jego spłodzenie wizualne zajęło mi jakieś 4 godziny, a i tak wygląda jeszcze jak crap. Przeglądając blogi u innych po prostu wpadłem w lekką frustrację, niestety nie znam się tak na kodach CSS, by od razu strzelić sobie zajebistego bloga. Mam przed sobą weekend na jego ogarnięcie, a także na pierwsze pisarskie wpisy. Te zresztą pewnie będę robił i tak na brudno, a potem wklejał w całości.








88. Czas na jakieś postanowienia

Czas najwyższy chyba się sprecyzować co chcę w życiu osiągnąć i jakie cele do tego obrać. Przeglądam blogi i żałuję,  ze tak zaniedbałem swój warsztat pisarki,  w liceum szło mi całkiem nieźle,  ale na studiach już zaczęło się sypać. Teraz pozostają mi tylko niezręczne próby stworzenia czegoś godnego. Wciąż próbuję porwać się na powieść, coś dlugodystansowego, a tymczasem widzę,  że popełniam błąd,  powinienem się skupić na mniejszych opowiadaniach, nowelach, czy też innych podobnych krótkich formach. I zacząć na nowo uczuć się tworzyć fabułę, napięcie i bohaterów. Plany na weekend zatem sprecyzowane, teraz czas na schematy, przemyślenia i ustalenie strategii.

środa, 23 września 2015

87. Kobiece chwile geja

Choruję od soboty, jakieś zarazki się mnie przyimały. Biorę leki i po pracy zakopuję się pod kołdrą i czytam. Naprawdę jestem wdzięczny za kindelka. Przerobiłem po raz kolejny gejowskie pozycje, Berek, Bierki, Chyba strzelę focha!, a teraz czytam Gej w wielkim mieście. I tak bardzo zapragnąłem poczuć się zdobywanym, zakochiwać się, w moim przypadku na nowo. Wyznałem Małżerowi w mailu , że tęsknię za nim i że cieszę się, że jest. I to prawda, cieszę się, że jest obok mnie. Nie jestem sam. Pragnę się wtulić w niego, czuć jego usta na swoim ciele, ręce nieśmiało obejmujace i poznające na nowo...Delikatnie i nie spiesząc się...

piątek, 18 września 2015

86. Wieczorne reminiscencje

Żle mi dzisiaj, czuję smutek, żal, ból. Wciąż żyję w swoim świecie, w którym przeszłość jest kluczowa.

I czuję, że nawet nie wiem, jak to ubrać w słowa wszystko to, co chciałbym wyrazić.



Taki już jestem, że zatracam się w przeszłości i nie potrafię do końca cieszyć się z chwili obecnej.
Tęsknię za naszym kocurkiem, Wejherem. Wniósł w moje życie nieposkładane i przeogromne pokłady miłości. I tak szybko musiał odejść, zasnął na moich kolanach, w czułych objęciach swego tati... Niewydolność nerek. Pod koniec już nie chciał jeść, pił tylko trochę, dawaliśmy mu zastrzyki, ale poziom kreatyniny był za wysoki, już nie było ratunku, tylko przedłużanie jego cierpienia. Trzeba było to zrobić. Ryczałem przed, ale tuliłem go i mówiłem do niego, dałem mu do zjedzenia prawdziwej szynki <uwielbiał mięsko, kurczaka, wędliny, wątróbki i inne>, a w drodze do weterynarza wziąłem go pod swoją kurtkę i na rękach niosłem. Wyglądał zza pazuchy i podziwiał świat. Ćwierkające ptaki, leżący śnieg <był koniec stycznia>...

A po wszystkim, kiedy wróciłem do domu, nie potrafiłem się odnaleźć, widok śpiworka, na którym zrobiliśmy mu spanie, miseczki, a najgorzej chyba było, jak chciałem wejść do łazienki, by posprzątać kuwetę. Po prostu nie mogłem, za każdą próbą otworzenia drzwi wpadałem w histerię, może nie histerię, ale w szloch na pewno. Nie pamiętam, czy w końcu to zrobiłem, czy czekałem, aż Małżer wróci z pracy. Sam nie potrafiłem się z tym ogarnąć i pogodzić. To było w okresie, kiedy po słynnej ulicy W w końcu zaczęło nam się układać, tak, jak powinno być od samego początku. Czułem wielką niesprawiedliwość, że zabiera się nam ,mi, kogoś, kogo pokochałem tak silnie i bezwarunkowo, że odcisnęło to na mnie ślad po dzień dzisiejszy. To tak, jakby rodzic stracił dziecko przedwcześnie...
Weterynarz poradziła nam zaopiekować się innym kotem. Nie by zastąpić, ale by złagodzić ból nieco i dać szansę innemu kociakowi na normalny, ciepły dom. I tak staliśmy się posiadaczami drugiego, również czarnego kocurka, Kleksa. Jest do tej pory, tyle że znowu boli mnie to, że nie jesteśmy razem. Ale jest, żyje u moich rodziców, ma tam również ciepło, miłość, spokój i zabawę - moi rodzice mają psa, suczkę,  razem śpią, myją się, czasem poprztykają ;] Wiem, że jest tam bezpieczny i w dobrych rękach.

Cóż, włączył mi się dzisiaj kobiecy przełącznik, tak jakoś wyszło. Z góry przepraszam za smęty. Osobowość Navigateura jest dość złożona i.. osobliwa ;]

sobota, 12 września 2015

84. Urodziny

Tak jest! Dzisiaj Navigateur kończy 33 lata, wiek Chrystusowy...
Nie ma wielkiej imprezy, nie ma torta ze świeczką (choć były trójkątne croissanty z jabłkami i pączki z kolorową polewą), ale jest ta druga osoba obok, życzenia od rodziny i to mi wystarcza, wiedza, że mam obok siebie ludzi, których kocham i przez których jestem kochany.
A tymczasem mam swojego nauczyciela, który prowadzi mnie przez ten moment ;]





wtorek, 8 września 2015

83. Islamizacja Europy




Nie jestem nazista, rasista, innym -ista, ale wobec ostatnich informacji o tych uciekajacych masach, rzeszach ludzi  i wobec tego, gdzie oni sie udaja, i co rzad planuje im dac, otwiera mi sie noz, siekiera, motyka i maczeta w kieszeni..
Wkurwia mnie fakt, ze mamy przyjac zdrowych, silnych facetow, ktorzy na dzien dobry maja dostac socjala. Bedac w Ire normalny czlowiek musi przepracowac minimum dwa lata, by dostac cokolwiek, a taki leniwiec przyjezdza i dostaje na dzien dobry. Nie twierdze, ze wszyscy tacy sa, ale cos mi sie tutaj nie zgadza. Konflikty tam na wschodzie w tych pojebanych nacjach islamskich sa od zawsze, Syria, Irak, Afganistan, Libia.. Jakos nigdy wczesniej nie uciekali na taka skale, a konflikt jest ciagle taki sam, ciagle cos jest bombardowane, ktos umiera. Wydaje mi sie, ze ktos ich podjudzil, jak OBL kiedys. Mozliwe, ze sa wsrod tych ludzi normalni obywatele, co na porzyklad po przyjezdzie chca znalezc prace, pracowac, zarabiac i nie byc zaleznym od nikogo i nie brac kasy od Panstwa.. Ale w wiekszosci przypadkow bedzie tak, ze stana sie bezradni i niezaradni zyciowo, takie cipy, ktore sie kreca tylko i melanzuja gdzies dziwnie po katach.
Po prostu szlag mnie trafia, kiedy slysze teksty w stylu badzmy ludzmi, czlowieczenstwo, zrozumienie dla drugiego i takie tam bzdety. Ok, to zrozumcie, Panstwo, Politycy, najpierw Polakow, wswoich wlasnych obywateli, ktorzy kazdego dnia przezywaja katusze za co oplacic rachunki, ubrac dzieci i tym podobne. Sam mam rodziców, ktorzy maja dwie prace, a mimo to tak sobie kuleja, mama w sklepie i jezdiz po "szmatach", czyli firma podobna do Providenta, tata jako ochroniarz odrabia w firmie ochroniarskiej. Zadne kokosy, a jednak rzadko w domu bywaja, ciagle w pracy, by nadrobic i powiazac koniec z koncem. Zasilki sie nie naleza, bo sie okazuje, ze zarabiaja wprost wytwornie - jezeli dla kogos 1400, 1500 na dwie osoby dorosle i dwoje dzieci jest wytworne, to powinszowac wyobrazni.
Kolejna sprawa, mieszkania. Czytalem o problemach mieszkan socjalnych dla Polakow, sa niby braki i inne takie. mlodzi tez czekaja na wlasne M albo, jezeli maja zdolnosc i ich stac, biora kolosalne kredyty. A taki czarny, brodaty, mlody przyjedzie i ma dostac mieszkanie- moze nie luksus, ale ma miec dach nad glowa. I wkurwia mnie fakt, ze oni faktycznie leca po kase. Dlaczego wobec tego, jak inni zauwazyli, nie osiedlaja sie w pobliskich krajach, ktore byly/sa po drodze? Jakos wszystcy sie pchaja do Europy. Po co? Po lepsze zycie? Po kase, to na pewno..
Wiem, ja takze wyjechalem, jak sporo innych Polakow, ale my to zrobilismy w cywilizowany sposob i na swoj wlasny koszt, wiekszosc pracuje, malo jest na zasilkach. To te ciemne paciate i wschodnio islamskie kreatury zyja na socjalach i psuja nam reputacje.
Przyznam, ze cisnienie mi sie podnioslo, kawa nie potrzebna. Jezeli jestem w bledzie, niech mnie przekonaja zatem swoim zachowaniem. Powinni przygotowac zakazy i nakazy dla takich - po przyjezdzie do danego kraju, masz miesiac na znalezienie pracy, pokaz, ze na cos ciebie stac i ze potrafisz sie utrzymac. Nie? To , jak napisal Never, wy///aj.
Koniec.