piątek, 28 września 2012

21. Piątek

Muzycznie.

Chodziło mi to dzisiaj po głowie ;]




20. Piątek

Weeeeeekend!!!!!



Nareszcie. To był dość ciężki tydzień w pracy, co chwilę Bańka <Bangalore, siedziba Thomson Reuters w Indiach> podsyłała nam pliki firm do zrobienia. Ich firm, bo my swój rynek już daaawno skończyliśmy. i tak oto przeszedłem przez Pakistan, Kanadę, UK, Bangladesz i Nową Zelandię. A dziś mył mega kurwa armagedon- deadline, termin ostateczny pierwszej części projektu. Ja pierdolę ić pan w chuj!!!
Nie widziałem jeszcze czegoś takiego, odkąd tam pracuję. Będąc na skrzyni  <inboksie>, odpowiadając na maile, robiąc Corporaty <poranne requesty>, napierdoliłem w chuj tych firm dzisiaj z owego pliku. Chuj, że z Pakistanu, czy Nigerii ;] W dodatku przeskakując z jednego pliku do drugiego, z jednego sharepointa na kolejny.
Źródło było? Było. Link działał? Działał. No, to wszystko gra. Przekroczyłem tym samym target o ponad połowę ;]
Fakt, cały czas siedziałem z napiętymi mięśniami, cały spięty i skupiony jak nigdy. I tak nie udało mi się skończyć swojej części pliku, na szczęście te 4 firmy zostały potem podzielone na osoby, które pracowały dzisiaj do 18 - ja kończyłem o 15.30.
I marzyłem tylko o jednym. W zasadzie o dwóch rzeczach- długi, ciepły prysznic i .... coś zimnego do picia. Z naciskiem na do "picia" ;]
I oto słowo ciałem się stało, prysznic wzięty- było bosko, masaż szczotą po plecach, zwłaszcza po kręgosłupie to był strzał w dziesiątkę- , flaszeczka się chłodzi.
Dzisiaj pijemy Soplicę wiśniową ze Spritem i lodem. Wyśmienity drink, łatwy do zrobienia, wspaniały do przełknięcia i smakuje odpowiednio dobrze ;]
Innymi słowy, relaks czas zacząć, a niebawem Małżer wróci z Pracy :)

Tymczasem*

_____________

*http://grzesznikadam.blog.onet.pl/

środa, 26 września 2012

18. Środa

Pan kot był chory i nie leżał w łóżeczku ;]
Tak, dopadło mnie coś i choć nie mam gorączki, to czuję się otumaniony przez leki, a dziś myślałem, że wypluję płuca kaszląc i wydmucham nosem mózg.
Dlatego też poprosiłem o pracę z domu jutro, chcę chociaż w spokoju móc się wysmarczyć i zając się w ciszy pracą- w biurze średnio możliwe, tu klikają, tam napierdalają w te klawiatury, tu ktoś głośno gada, tam jakieś nagłe śmiechy. Więc bezpieczniej i ciszej będzie pracować z domu, może się dokuruję jakoś ;]


sobota, 15 września 2012

17. Sobota

Zakupy w Leclercu o tej porze?
Ja pierdolę kurwa żesz jego niderlandzka mać! To nie dla mnie, nie na moje nerwy.
Ludzi w chuj, chodzą jak święte krowy, człowiek się spieszy i nijak się przecisnąć z wózkiem.
Tym bardziej, jeśli operuje jeszcze skanerem w jednej ręce i zerka na komórkę na listę zakupów ;]

A w międzyczasie dzwoni kurier, że czeka już u ciebie pod drzwiami ;]
Powiedziałem, że sorry Winetou, ale najwcześniej będę w domu za pół godziny, a że on nie mógł czekać, to pojechał dalej i przyjedzie około 14. No ok, niech i tak będzie. Teraz już siedzę w domu na bank, nie ruszam dupska ;]
Wdech, wydech...



16. Sobota

Piździ dzisiaj na dworze. Wychodziłem dzisiaj z domu razem z Małżerem, on do pracy, a ja kupić nam bilety miesięczne i wypłacić kasę dla właściciela. I aż pożałowałem w pewnym momencie, że szala nie założyłem- bo ja zmarżlak jestem ;] A ludzi na rynku tyle, że ja pierdolę, co ja paczę.
R pokazywał mi dzisiaj artykuł na tvn24 o mieszkańcach Morlin, którzy mieszkają w pobliżu nielegalnego wysypiska śmieci, i miliardy karaluchów i innego pierdolonego robactwa popierdala im w domach. Otwierasz szafkę, a tam rój spada na ziemię i biegnie dalej.
No, więc dzisiaj taka sama sytuacja z ludźmi na rynku ;]
A wracając do tych z Morlin, współczuję im, bo wiem, co to za ból, sam kiedyś miałem okazję mieć francuzy  w mieszkaniu. Bleeeeh!!!!! Do porzygania. Już nie piszę więcej o tym, bo się zrzygam na klawiaturę <rzygi>

Jak już wróciłem, obciąłem włosy, zrobiłem sobie latte macchiato bez cukru i zasiadłem przed laptopem ;]
I tak oto miarowo i spokojnie mija sobota. Kotu chyba jeszcze lepiej mija, bo zwinął się w kłębek na kołdrze i śpi snem głębokim ;]


piątek, 14 września 2012

15. Piątek

Mozaika, chaos, życie i śmierć. Nie mogę zasnąć, a powyższe hasła krążą mi po głowie. Zaczynam być świadomy.



14. Piątek

Wszedłem właśnie na pingera i co widzę? Nic nie widzę.
Pinger się wyjebał i stwierdził, że nie mam znajomych. Kolejny plus posiadania bloga tutaj, a nie tam ;]



13. Piątek

Sąsiedzi z dołu słuchają tego:

Ona tańczy dla mnie- hit z Parkowej ;]

O ja jebię, co ja słucham, co ja pacze :D
Czekam już na Małżera, prysznic wzięty, składniki na kolację gotowe.
I zapowiada się wspólny wieczór, przy książce.
Mamy ostatnio taki niepisany zwyczaj, że kładziemy się wszyscy do łóżka (wszyscy, czyli Kleks, nasz kocurek, Małżer i Ja) i czytamy na kundelkach ;] Czasem o czymś rozmawiając albo miziając się z kotem.
Takie wspólne, leniwe, rodzinne wieczory :)
Napiszę tak: Lubicz to!
Nie, nie zdziadziałem i nie nie ochujałem.
Na mózg też mi nie padło i sosną również nie pachniwuję.
Po prostu lubię czuć stabilizację i bezpieczeństwo w życiu, a takie drobne sytuacje mi na to pozwalają.
I powiem jedno, ciężkie załamania i krachy finansowe tylko wzmacniają więź, mimo generalnej obiegowej opinii ;]



12. Piątek

Udało się! W międzyczasie udało mi się ogarnąć naczynia w kuchni, zrobić pranie, zaraz jeszcze odkurzę i dość na dzisiaj, mam wolne po to, by poleniuchować też troszkę ;]
Zalegnę chyba z kundelkiem w łóżku i poczytam;]
Miałem w planach wyjść gdzieś na spacer i w parku, czy też na plaży poczytać, ale tak wieje, że aż nie chce się wychodzić z domu.

A oto tort, jaki dostałem od męża:




11. Piątek

Bosszz, ja tu zaraz na zawał zejdę. Czekanie jest najgorsze.
Chyba wezmę się za sprzątanie, by czas czymś zapełnić.

Dwa dni temu wszedłem do grona trzydziestolatków, mój Małżer zorganizował świetne przyjęcie, małe, kameralne, był zajebisty tort w postaci drogi, na niej ludzik w samochodzie ciągnący cyfrę 29, a przed nim znak 30 i napis pod spodem "Życie zaczyna się po 30" ;]
I przepyszne dania spreparował ten mój kochany mąż :)
Dostałem również prezent, że aż mi kapcie spadły z nóg- 100 ml Fahrenheita.
A my uwielbiamy obaj ten zapach. Chyba jakąś rotę ustalimy na niego :D
Mam dzisiaj wolne, niestety Małżer musiał dzisiaj iść do pracy już :/
Dobra, lecę ogarnąć kuchnię, bo to czekanie mnie zabije.





środa, 5 września 2012

10. Środa

A na poważnie, cieszę się, że mimo ciężkiej (ciężkawej? ) sytuacji, jaką doświadczamy, nie oddalamy się od siebie.
Ot, taka drobna myśl ;]

Idę dalej buszować na blogach ;]




9. Środa

O niebo lepiej!!!!
Ciepły prysznic, peeling twarzy i ciała, szorowanie pleców. Posmarowałem się po wszystkim kremem nawilżającym.
Mogę się już rozpłynąć ;]
No co, gej też człowiek, należą się małe cielesne przyjemności ;]




8. Środa

Mam tu małe zaległości.
Siostra wyjechała w niedziele po południu, razem z Małżerem pojechaliśmy ją odwieść na dworzec główny. A dziś wieczorem będziemy robić barszcz czerwony z buraków, które sis przywiozła ze sobą, z własnego pola ;]
Już na samą myśl się głodny zrobiłem. A jeszcze Małżer będzie gotował, to już w ogóle ślinotok. Mój facet to taka Gesslerowa, a nawet lepiej, w wydaniu męskim.
Mam w głowie mały natłok myśli, nie wiem od której zacząć. Po kolei. Pozbywamy się książek  zwykłych na poczet e czytników. Książki analogowe to jednak nieopłacalny biznes, tracą na wartości szybciej niż samochody.
Nasze PeeSu poszło już, sprzedaliśmy, choć nie za taką kwotę, jaką byśmy sobie życzyli. Dzisiaj koleś ma dopłacić resztę, część już przelał na nasze konto, bo oprócz PS kupił jeszcze 4 gry.
I tak pomału, lub troszkę szybciej ubywa nam rzeczy, za to więcej wolnego miejsca przybywa ;]
I przyznam, że na początku sentyment jest i pewnego rodzaju "ból", że pozbywa się rzeczy, na które się pracowało, ale później przechodzi, zwłaszcza, kiedy jest inna, lepsza alternatywa.
Właśnie mi się przypomniało, że wczoraj wieczorem pod naszym blokiem (tak, w mieście) buszowało stadko dzików. Zapewne wpieprzały te żółte mirabelki, co już spadły z drzewa, bo wokół niego się kręciły dobre dwadzieścia minut. Chrumkały, trzaskały i inne dźwięki wydawały z siebie, przez co nie mogłem zasnąć ;]
Dzisiaj mam wyjebane na szybsze zaśnięcie, ponieważ... pracuję jutro z domu i zamiast wstać o 5.25, mogę wstać o 6.45, a godzina dłużej snu nad ranem wiele daje.
No i jutro przywitam się i rozprawiczę to i owo ;]
Siedzę leniwie przed laptopem, w domu nie posprzątane, ale Małżer powiedział, że mam nie sprzątać, tylko sobie odpocząć, to też i robię. W zasadzie to zaległ bym w wannie wypełnionej ciepłą wodą, z dużą ilością piany, a tymczasem muszę zadowolić się prysznicem na stojąco ;]
I tak też zrobię, małe SPA dla duszy i ciała, czyli prysznic, peeling, mani i pedicure ;]
No, to już mnie nie ma;]







sobota, 1 września 2012

7. Sobota

Żubr rządzi ;-) Dobrze tak zostać w domu, nie ruszać się nigdzie. Po całym tygodniu pracy człowiek już nie ma siły na cokolwiek. Tym bardziej jak finanse krążą nad głową, różne dziwne myśli.
Zatem, na zdrowie!
Aha, mówią, by korzystać z każdej chwili-korzystamy. Nie tylko picie i harcowanie na betonie się liczy.
Czy ja pisałem, że jestem zakochany z wzajemnością? Nie? To piszę ;-)
Związek małżeński gejów także istnienie, i to bez jakichkolwiek papierów. Najważniejsze, by być razem szczęśliwym, razem się uzupełniać. Tak, wiem, pijacki bełkot. Jak już sytuacja na froncie uspokoi się nieco, pod względem finansowym, to usiądę i zrobię porządny wpis. Wiem, że tu mogę być anonimowy i smarować co mi się podoba, wyrzucić z siebie to, co na śledzionie leży. A tego jest nieco. Ale jak pisałem wcześniej, mając kogoś u swego boku, kłopoty finansowe i te inne nie straszne  są. A przyznam, że ostatnio byłem bliski głębokiej depresji, depresji, która wprawiła mnie w niezłego wkurwa, który przyczynił się do większej produkcji w pracy. Zrobiłem bowiem sporo ponad dzienny target. Może ja powinienem bardziej chodzić wkurwionym do pracy? ;-)



6. Sobota

Godzina 19.17. Po porannym maratonie po Bałtyckiej mam dość na kolejny rok;]
Siostra na szczęście obkupiona, w ciuchy i zeszyty.
Siedzimy teraz i leniuchujemy we czwórkę, sis, Małżer, Kot i ja.
I Małżer chce drugą kukurydzę- moja sis przywiozła trzy sztuki, po jednej dla każdego. Mój kochany Małżer nigdy nie jadł kukurydzy, ale zasmakowała mu.
I wiecie co, jestem zdolny poświęcić się i pójść po kukurydzę dla Niego ;-)
Edit:
Sis poszla po kukurydzę ;-) dzisiaj wieczór należy do żubra




5 Sobota

Przyjechała do nas moja sis, wczoraj się spalilismy. Bosszz, co ja pacze, moja młodsza siostra mnie upaliła.