I kolejny weekend. Koniec sierpnia ;] Weekend zaczęliśmy od pysznej pizzy w ramach kolacji i obiadu. Jak wracałem do domu, dostawca już pod drzwiami stał. Troszkę wcześniej niż planowaliśmy, ale finalnie super, bo szybko zjadłem - głodny już byłem.
Poza tym, lużne przemyślenia. Angel, ten nasz nowy chłopak z Wenezueli, pisałem o nim, że nie jest przystojniakiem, takim ciachem. Ale coś ma w sobie, to jeszcze chłopiec i to widać w jego oczach. Tak, ciemne włosy i ciemne, miodowe oczy. Jeżeli ktoś lubi, to mógłby się zakochać ;] Ale ja nie muszę, ja już mam swojego z ciemnymi włosami i miodowym spojrzeniu :) I bynajmniej nie jest to latynos żaden ;] Ale temperamentem i ciepłotą mogę o nim śmiało powiedzieć, tak to mój osobisty "latynos".
W pracy dzisiaj spokój, pracy wręcz zabrakło, więc staliśmy na dworze w ramach przerwy i sobie gadaliśmy, przerwa to przedłużyła nam się nieco, ale mamy spoko TL, nic nie mówi. Dobrze pracujemy to i nie ma się co czepiać.
Wpis jak zawsze miał być górnolotny, pompatyczny, poważny, w tonie jakim to czytam niektóre blogi, ale jak to często ostatnio bywa, wyszło jak wyszło. Sorry, taki mamy klimat ^^
Klimat w Irlandii faktycznie ostatnimi czasy chujowy, lato jak nie lato, pochmurno codziennie, deszcz popaduje, wieje. I nie zapowiada się na poprawę, a co najlepsze zbliża się jesień, więc będzie jeszcze gorzej i jeszcze więcej deszczu. Cóż, trzeba sobie będzie jakoś radzić.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz