piątek, 18 września 2015

86. Wieczorne reminiscencje

Żle mi dzisiaj, czuję smutek, żal, ból. Wciąż żyję w swoim świecie, w którym przeszłość jest kluczowa.

I czuję, że nawet nie wiem, jak to ubrać w słowa wszystko to, co chciałbym wyrazić.



Taki już jestem, że zatracam się w przeszłości i nie potrafię do końca cieszyć się z chwili obecnej.
Tęsknię za naszym kocurkiem, Wejherem. Wniósł w moje życie nieposkładane i przeogromne pokłady miłości. I tak szybko musiał odejść, zasnął na moich kolanach, w czułych objęciach swego tati... Niewydolność nerek. Pod koniec już nie chciał jeść, pił tylko trochę, dawaliśmy mu zastrzyki, ale poziom kreatyniny był za wysoki, już nie było ratunku, tylko przedłużanie jego cierpienia. Trzeba było to zrobić. Ryczałem przed, ale tuliłem go i mówiłem do niego, dałem mu do zjedzenia prawdziwej szynki <uwielbiał mięsko, kurczaka, wędliny, wątróbki i inne>, a w drodze do weterynarza wziąłem go pod swoją kurtkę i na rękach niosłem. Wyglądał zza pazuchy i podziwiał świat. Ćwierkające ptaki, leżący śnieg <był koniec stycznia>...

A po wszystkim, kiedy wróciłem do domu, nie potrafiłem się odnaleźć, widok śpiworka, na którym zrobiliśmy mu spanie, miseczki, a najgorzej chyba było, jak chciałem wejść do łazienki, by posprzątać kuwetę. Po prostu nie mogłem, za każdą próbą otworzenia drzwi wpadałem w histerię, może nie histerię, ale w szloch na pewno. Nie pamiętam, czy w końcu to zrobiłem, czy czekałem, aż Małżer wróci z pracy. Sam nie potrafiłem się z tym ogarnąć i pogodzić. To było w okresie, kiedy po słynnej ulicy W w końcu zaczęło nam się układać, tak, jak powinno być od samego początku. Czułem wielką niesprawiedliwość, że zabiera się nam ,mi, kogoś, kogo pokochałem tak silnie i bezwarunkowo, że odcisnęło to na mnie ślad po dzień dzisiejszy. To tak, jakby rodzic stracił dziecko przedwcześnie...
Weterynarz poradziła nam zaopiekować się innym kotem. Nie by zastąpić, ale by złagodzić ból nieco i dać szansę innemu kociakowi na normalny, ciepły dom. I tak staliśmy się posiadaczami drugiego, również czarnego kocurka, Kleksa. Jest do tej pory, tyle że znowu boli mnie to, że nie jesteśmy razem. Ale jest, żyje u moich rodziców, ma tam również ciepło, miłość, spokój i zabawę - moi rodzice mają psa, suczkę,  razem śpią, myją się, czasem poprztykają ;] Wiem, że jest tam bezpieczny i w dobrych rękach.

Cóż, włączył mi się dzisiaj kobiecy przełącznik, tak jakoś wyszło. Z góry przepraszam za smęty. Osobowość Navigateura jest dość złożona i.. osobliwa ;]

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz