Stało się, lecimy do Irlandii. W celach zarobkowych, w celu ułożenia sobie na nowo życia, by stanąć na nogi. Jasne,że się boimy, obaj. Ale damy radę to przetrwać, sam początek będzie najgorszy, ale potem będzie lepiej. Kąt do mieszkania mamy załatwiony, plan działania jako taki jest. Teraz tylko trzymać się zasady, zer pozytywne myślenie przyciąga pozytywne myślenie. Kleksik przejdzie pod w opiekę moich rodziców. Wiem, że będzie tam kochany i miziany, ale i tak na samą myśl o rozstaniu chce mi się płakać. To nasz syn, członek rodziny... Paszport ma już na szczęście wyrobiony, więc jak tylko staniemy na nogi, zbierzemy go do siebie. Swoją drogą, taka mała dygresja, to nie rodzina mi pomogła, a ktoś w zasadzie obcy, tzn. Asię znam od dawna, wychowywała mnie razem z kuzynką, ale to właśnie ona okazała się pomocna. Wyprzedajemy wszystko, co mamy, do samolotu i tak za wiele nie zabierzemy.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz