I kolejny weekend. Koniec sierpnia ;] Weekend zaczęliśmy od pysznej pizzy w ramach kolacji i obiadu. Jak wracałem do domu, dostawca już pod drzwiami stał. Troszkę wcześniej niż planowaliśmy, ale finalnie super, bo szybko zjadłem - głodny już byłem.
Poza tym, lużne przemyślenia. Angel, ten nasz nowy chłopak z Wenezueli, pisałem o nim, że nie jest przystojniakiem, takim ciachem. Ale coś ma w sobie, to jeszcze chłopiec i to widać w jego oczach. Tak, ciemne włosy i ciemne, miodowe oczy. Jeżeli ktoś lubi, to mógłby się zakochać ;] Ale ja nie muszę, ja już mam swojego z ciemnymi włosami i miodowym spojrzeniu :) I bynajmniej nie jest to latynos żaden ;] Ale temperamentem i ciepłotą mogę o nim śmiało powiedzieć, tak to mój osobisty "latynos".
W pracy dzisiaj spokój, pracy wręcz zabrakło, więc staliśmy na dworze w ramach przerwy i sobie gadaliśmy, przerwa to przedłużyła nam się nieco, ale mamy spoko TL, nic nie mówi. Dobrze pracujemy to i nie ma się co czepiać.
Wpis jak zawsze miał być górnolotny, pompatyczny, poważny, w tonie jakim to czytam niektóre blogi, ale jak to często ostatnio bywa, wyszło jak wyszło. Sorry, taki mamy klimat ^^
Klimat w Irlandii faktycznie ostatnimi czasy chujowy, lato jak nie lato, pochmurno codziennie, deszcz popaduje, wieje. I nie zapowiada się na poprawę, a co najlepsze zbliża się jesień, więc będzie jeszcze gorzej i jeszcze więcej deszczu. Cóż, trzeba sobie będzie jakoś radzić.
piątek, 28 sierpnia 2015
piątek, 21 sierpnia 2015
81. Weekend
Mamy 21 sierpień 2015 roku. Pogoda dzisiaj iście nie irlandzka, słonecznie, ciepło, nie pada.
Po pracy pojechaliśmy na zakupy, wczoraj był mój payday, dostałem za 15 nadgodzin z lipca i sierpnia. Więc siedzimy i pijemy Jamesona, mamy cały 1 L, z colą i lodem, do przekąski oliwki, kabanoski i ogórki kiszone ;]
Te ogórki to może i typowo polski akcent, ale co poradzić, że w Mrozie mają zajebiste te ogórki?
Będąc przy temacie nas dwóch, chciałem tylko podzielić się przemyśleniem, że chyba zdaliśmy test, przeszliśmy w życiu niejedno, a mimo to po 6 latach, teraz 7, nadal jesteśmy ze sobą, kochamy się, a seks potrafi być zaskakujący. Czasami jest to szybkie zwalenie, szybkie dojście pod wpływem emocji, wiadomo, mężczyznami rządzi impuls, ale potrafimy siebie zaskakiwać.
W pracy szkolę obecnie Julię, jest z Węgier, ale mieszkała w Grecji, przyleciała tutaj do swojego faceta, który Niemcem i pracuje w branży IT. Więc jakoś się im żyje.
Julia jest spoko, super nam się dogaduje. W ogóle zauważyłem, że odkąd w maju/czerwcu odeszły od naszego teamu osoby i mamy trzy nowe osoby, to komunikacja w teamie uległa poprawieniu. I to mi się podoba.
Po pracy pojechaliśmy na zakupy, wczoraj był mój payday, dostałem za 15 nadgodzin z lipca i sierpnia. Więc siedzimy i pijemy Jamesona, mamy cały 1 L, z colą i lodem, do przekąski oliwki, kabanoski i ogórki kiszone ;]
Te ogórki to może i typowo polski akcent, ale co poradzić, że w Mrozie mają zajebiste te ogórki?
Będąc przy temacie nas dwóch, chciałem tylko podzielić się przemyśleniem, że chyba zdaliśmy test, przeszliśmy w życiu niejedno, a mimo to po 6 latach, teraz 7, nadal jesteśmy ze sobą, kochamy się, a seks potrafi być zaskakujący. Czasami jest to szybkie zwalenie, szybkie dojście pod wpływem emocji, wiadomo, mężczyznami rządzi impuls, ale potrafimy siebie zaskakiwać.
W pracy szkolę obecnie Julię, jest z Węgier, ale mieszkała w Grecji, przyleciała tutaj do swojego faceta, który Niemcem i pracuje w branży IT. Więc jakoś się im żyje.
Julia jest spoko, super nam się dogaduje. W ogóle zauważyłem, że odkąd w maju/czerwcu odeszły od naszego teamu osoby i mamy trzy nowe osoby, to komunikacja w teamie uległa poprawieniu. I to mi się podoba.
poniedziałek, 3 sierpnia 2015
80. Navy SEAL
Ostatni dzień wolnego, mamy dzisiaj Bank Holiday. Weekend poświęciłem na dalszą lekturę o Navy SEALs, Chris Kyle "Cel snajpera", Marcus Luttrell "Przeżyłem Afganistan" i teraz czytam Marka Owena "No easy day" ("Niełątwy dzień", czytam jednak w oryginale po angielsku, ze względu że taki pdf akurat był dostępny) ;] Wczoraj przeczytałem od deski do deski "Przeżyłem Afganistan" - przerażająca historia, kiedy na twoich rękach ginie trzech twoich przyjaciół, "braci". Obejrzałem też film, "Lone survivor", ale film nie oddaje tego wszystkiego, sporo jest ukrócone i uproszczone. Książka, wspomnienia Marcusa oddają najwięcej z tego, co przeżył. Czytając miałem nerwa na talibów i smutek, że SEALsi tak zginęli na wzgórzu...
Subskrybuj:
Posty (Atom)